Z pokorą podchodzę do malowania wizerunków Chrystusa. Do tego również:
Prawdziwy (nie malowany) wizerunek z Całunu jest nie-materialny, nie-oczywisty, delikatny.
To Oblicze Człowieka Umęczonego, trudne w odbiorze.
Ta ulotność z jednej oraz dosłowna brutalność z drugiej strony została przez mnie zaakcentowana przez gest "okaleczenia" obrazu. Miejscami przetarłam powierzchnię papierem gruboziarnistym, ścierając do podmalówki. Powstałe prześwity dodały szorstkości obrazowi, ale też lekkości.
Twarz jest bardziej nieuchwytna. Skazy drażnią, ranią, niepokoją. Są trochę jak blizny. Przeświecają przez nie cynobrowe plamy krwi.
Złote tło w malarstwie ikonowym wskazywało zawsze na transcendencję, na rzeczywistość pochodzącą nie z tego świata. Złoty blask oznaczał Boską przestrzeń.
Mój obraz to nie ikona. Nigdy bym nie śmiała nazwać go w ten sposób. Nie mogłam (bo nie chciałam) jednak całkiem zrezygnować z tej szlachetnej jasności, która bije ze złota, choć całą sprawę potraktowałam skrótowo. Skorzystałam ze złotych płatków i farby oraz złota w sprayu, starając się jak najumiejętniej nimi posłużyć. Teraz lśniące powierzchnie kontrastują z odrapanymi, odartymi z farby.
Chwała i splendor obok poniżenia i profanacji.
Tak to zinterpretowałam.
Zależało mi na tym, by oczy były najbardziej wyraziste. Głębokie i piękne. Żywe, współczujące i pełne Miłości ... do ludzi.
Nieregularne rysy twarzy Chrystusa przypominają mój ukochany wizerunek Pantokratora z klasztoru św. Katarzyny na Synaju z VI w.
Lidka ulubiła sobie ten mój obraz. Staje przed nim i głaszcze malowane policzki.
"Pana Jezusa boli, mamusiu..."
"Kiedy Mu powiesz: /Kocham Cię, Panie Jezu/, przestanie boleć."
Lidka się uśmiecha. "Widzisz, już nie boli" - mówi.
.................................
wiersz: Stanisław Baliński
To będzie dla mnie honor.