sobota, 26 stycznia 2013

Chorwacja w lustrze, oliwki i krewetki

Pamiętacie jeszcze to ładne stare lustro mojej Babci, które wyciągnęłam z piwnicy, które stało dosyć długo oparte o ścianę, stanowiło bazę dla innych dekoracji, a które potem trochę się potłukło?


Ciągle słyszałam komentarze, po co je trzymam i że nie ma go gdzie zawiesić. Wiedziałam jednak, że wkrótce do czegoś mi się przyda.
Myślałam, myślałam i wymyśliłam! Zdjęłam ostrożnie taflę lustra, drewniane ramy pomalowałam na czarno, a do środka włożyłam powiększone zdjęcie bramy cmentarnej z urokliwej miejscowości Komiža z chorwackiej wyspy Vis. Drewniany napis "Gratia Vobis" również pomalowałam na czarno, z Allegro zamówiłam żeliwny haczyk i z całości stworzyłam taką oto kompozycję na ścianie w przedpokoju:


Zdjęcia są nieostre i nieciekawie skadrowane, ale usytuowanie naszego przedpokoju, brak dostępu do światła i wysłużony sprzęt nie pozwalają na więcej. Jak zauważyliście, obraz nie został zabezpieczony szybką. Nie bardzo wiem, jak to zrobić. Może plexi byłaby lepsza?





Namiastkę klimatu śródziemnomorskiego i tym samym lepsze samopoczucie zapewniają mi gałązki drzewka oliwnego, oczywiście sztuczne. Lepsze w końcu takie niż żadne.



Poniżej reszta przedpokoju pogrążona zawsze w półcieniu. Stoi tu śliczna komódka, której przydałby się mały lifting, ale muszę poczekać do wakacji:)


Mimo że jest styczeń, mróz, śnieg, ja już jestem jedną nogą na wakacjach;)
Morskiej atmosfery naszemu mieszkanku przydadzą duże akwarium z kardynałkami, neonkami i sumami rekinimi i nanoakwarium z krewetkami. 






Przy pracy:)


Z zasypanych śniegiem Pszowskich Dołów, gdzie ludzie robią wszystko, by się nie dać zimowym smutkom pozdrawiamy Was M&M&L




środa, 16 stycznia 2013

O tym, co porabiamy

Witajcie w środku mroźnego tygodnia:)
Czytając Wasze komentarze, czasem spotykam się z opiniami, że lubicie tu bywać, że czytając moje posty wzruszacie się i uśmiechacie :') i że podoba się Wam jak mieszkamy i jesteście ciekawi, co u nas słychać. Cieszy mnie to niezmiernie:))) Dziękuję za zainteresowanie.
Dziś pokażę kilka migawek z naszego życia. Będzie więc bardzo familijnie.

Nasza Lideczka rośnie jak na drożdżach. Staje się młodą damą, zainteresowaną nie tylko Teletubisiami, ale biżuterią swojej mamy:


To, co ostatnio zrobiło w Jej życiu furorę miało kształt maleńkich różnokolorowych gwiazdeczek (moje Uczennice!:) i czerwonych koralików, które godzinami przekładała z talerza na talerz.


Tatuś stał się w życiu Lidki najważniejszy. Witany po powrocie z pracy głośnymi piskami, żegnany wybuchem płaczu, rozpieszcza Małą noszeniem na rękach i czekoladkami. Wczoraj Lidzia wyrwała mi telefon z ręki w trakcie rozmowy, przyłożyła do uszka i powiedziała: "Halo tata!"
Stąd taki obrazek, jaki zobaczycie poniżej jest niestety coraz rzadszy...


Mój Mąż działa na polu naukowym. Na początku grudnia miał prezentację o kosmosie w liceum. Uczniowie byli zachwyceni, nauczyciele też. W styczniu wyszedł kolejny numer lokalnych "Zeszytów Pszowskich", a w nim artykuł o gwiazdach:


Wydawało mi się, że znam mojego Męża dość dobrze: wiem, że kocha astronomię, że nie lubi sałatek ani poezji. Nie domyślałam się jednak, że z taką łatwością przychodzi mu pisanie, że robi to tak lekko, swobodnie i... jakby nie było, ma zacięcie poetyckie. Jego teksty traktują o pięknie (innym niż to, którym ja się zachwycam, ale jednak o pięknie), są niezwykle refleksyjne i głęboko mądre. Ostatnio znalazłam całkiem zbieżne opinie z tymi, które wcześniej od Niego słyszałam w pismach Papieża Benedykta dotyczących wszechświata, czyli tej przestrzeni do miłości, do kochania. I jestem dumna z mojego Męża. Bardzo!

A co robię w tej chwili ja? Ano... Piję kawę, podczytuję historię Polski, przeglądam akwaforty Goyi, chodzę do szkoły, planuję uczniom sprawdziany, zastanawiam się, kim będą w przyszłości, przypominam sobie ich wesołe "Dzień dobry!". Poza tym planuję zagospodarować pustą ścianę w korytarzu, o której dawno temu już pisałam, ale teraz mam konkretny pomysł. Muszę jednak zrobić udaną kombinację starej ramy po lustrze, zdjęcia bramy cmentarnej, żeliwnego szyldu i paru innych starych gratów. Jak wymyślę, to się pochwalę. Powinno być super!

Teraz idę przytulić moje Maleństwo, które właśnie się obudziło, a potem zapalimy świeczki w oknie, bo obie czekamy na Bardzo Ważnego Kogoś!


sobota, 5 stycznia 2013

Rok pod gwiazdami

Wczoraj zaczęłam pisać posta, którego teraz czytacie:

Znów mamy piątkowy wieczór... Mogę spokojnie z Córeczką zapalić świeczki w oknie, napić się dobrej kawy, zapomnieć, że niedługo jedna, druga i trzecia konferencja, stos kartkówek do poprawy, rozkład jazdy autobusów, które nijak nie pasują i trzeba jeździć do Rzymu przez Krym.
Chciałam Wam jeszcze pokazać kilka zdjęć świątecznego stołu. Do tej pory nie udało mi się zgromadzić kompletnej zastawy i każda filiżanka jest "z innej parafii", ale, jak ja to sobie tłumaczę, w tym cały urok;)



Jestem już po pysznej kolacji:



 w czasie której mogłam się delektować słowami wypisanymi na mojej małej tabliczce, a które wcześniej wyczytałam w pewnej książce o astronomii:


 Jest to cytat z F. Schillera, wyjęty z kontekstu, ale tak pełny ciepła, bliskości, przytulności, a jednocześnie przestrzeni i czegoś nieskończonego, że muszę się nim z Wami podzielić:



W tym momencie musiałam przerwać wczorajszą pisaninę i zająć się Lideczką, a później było już tak późno...

Kończę więc w sobotni ranek. Maleńka śpi, Mąż zbiera się do pracy. Ja zaraz zaparzę sobie kawy, wezmę się za sprzątanie, poprawianie kartkówek, szykowanie lekcji. Zanim jednak to zrobię, spojrzę przez okno w niebo takie spokojne, niezmienne, wieczne i podziękuję Bogu za ten wspaniały cud, którym jest moje życie, nasze życie w całym jego kształcie. Za cud szarej codzienności, za robienie kanapek, za przewijanie pieluch i za drapanie dna patelni. Za każdy oddech mojej zdrowej, słodko śpiącej Córeczki. Za każdy dzień, który przybliża mnie do śmierci i za świadomość, że na tym się nie skończy.



Kochani Czytelnicy, wszyscy, którzy tu zaglądacie, moi drodzy Uczniowie i Rodzice niech rok 2013 będzie dla Was rokiem pełnym samych radosnych zdziwień i niezapomnianych chwil. Niech to, co przyniesie służy Waszemu wzrostowi. Życzę błogosławieństwa Bożego, wszelkiej pomyślności i zdrowia!


Jest mi niezmiernie miło, że mimo iż piszę nieczęsto, tak wiele z Was tu zagląda. Dziękuję!
Na koniec pokażę Wam, co dziś cieszy mnie tak bardzo, choć zdjęcie nie jest "pierwszej świeżości":


PS. Teraz muuuuszę się już koniecznie napić kawy!
A propos: ostatnio na początku lekcji historii w gimnazjum uczniowie mówią: "O! Jaki pani ma dziś dobry humor! Pewnie jest pani po kawie?" Mówię, że owszem, piłam wcześniej kawę, ale co ona ma wspólnego z moim dobrym humorem? Więc dostałam odpowiedź: "Wszystkie nauczycielki tak mają! A przed naszą lekcją to niech pani zawsze pije kawę!"