Nie pojechałam na dalekie wojaże, zagranica przyjechała do mnie.
Choć wakacje dobiegają końca, ja mam w domu urlopowy klimat na całego.
Rodzice i Brat przywieźli nam z Czarnogóry mnóstwo upominków.
Były wśród nich te własnoręcznie zebrane: kamyki, szyszki, muszle.
Były też nabyte: biżuteria, brelok, ubranka dla Lidki.
Dostaliśmy dobrą kawę i alkohol (ale o tym ciii!).
Nasi Znajomi, Kasia i Rafał (Wy również Ich znacie z rysowanego przeze mnie portretu) obdarowali nas wspaniałymi prezentami, przywiezionymi z Chorwacji:
Śliczny wieszaczek na ręczniki (będzie dobrym zamiennikiem jeśli chodzi o drabinę, której do tej pory nie udało mi się upolować) w stylu marine, serduszko z suszoną lawendą (jak pachnie!) z Dubrownika, to tylko niektóre z nich, nie wspominając o winku i piwie, mmmm...
Lidia się znów obłowiła. Jej garderoba powiększa się w tak szybkim tempie, że nie nadążam...
Dominika, o której niedawno pisałam, znów bardzo mile mnie zaskoczyła. Do zamówionego kółeczka w odcieniach fioletu dodała dwa mniejsze:
Bransoletka Jej autorstwa ze srebra, jadeitu, turkusu, koralu, bursztynu, karneolu i skóry
prezentuje się tak:
Dostałam też od Siostry mojego Michała piękne rośliny:
I w takim póki co optymistycznym, lekko stremowanym nastroju
czekam na rozpoczęcie roku szkolnego w trzech szkołach: podstawowej,
w gimnazjum i liceum plastycznym.
Tego u mnie jeszcze nie grali;)
Dobrej, pełnej cudownych wrażeń niedzieli!