czwartek, 30 maja 2013

Boże Ciało na Pszowskich Dołach 2013



Witajcie!

Msza Święta wieńcząca procesję Bożego Ciała odbyła się w strugach deszczu. Wszyscy stali pod parasolami, a Lidka skakała po kałużach. Baliśmy się o wytrzymałość naszej dekoracji. Szczęśliwie jednak nic nieoczekiwanego się nie wydarzyło.
Obiecałam Wam pokazać, co na tą okazję zmalowałam z Tatą, więc poniżej obejrzyjcie krótką fotorelację:


- tak wyglądały pierwsze garażowe przymiarki



- a tak gotowa konstrukcja o ponad 3-metrowej wysokości wraz z napisem (autorstwa mojego Taty)



- a ja w tym czasie robiłam to:





Malowidła powstały w bardzo szybkim tempie, w poniedziałek i wtorek przed i po mojej pracy. Są schematyczne, wydają się nawet niedokończone, ale oglądane były z dużej odległości, więc nie o detal w nich chodziło. Takie tempo chyba nie dla mnie;D

- poniżej dekoracja ustawiona przy ołtarzu zaaranżowanym na przystanku autobusowym

Tacie przy ustawianiu konstrukcji pomagali mój Mąż i Brat, a Mama i Ciocia stroiły ołtarz. Cała rodzina:D
Wiele ludzi jeszcze było zaangażowanych przy przygotowywaniu uroczystości.



Pracy było wiele. Wysiłku też. Ale było warto. Ad maiorem Dei gloriam.

Życzę Wam wszystkim wspaniałego i przede wszystkim słonecznego długiego weekendu, jednocześnie z serca dziękując za przesympatyczne komentarze pod ostatnim moim wpisem!!!:)

poniedziałek, 27 maja 2013

Pola na desce do krojenia



Witajcie!

Dziś ekspresowo, bo mam masę roboty. Chcę Wam pokazać maleńką deseczkę, którą ostatnio jako prezent podarowałam naszej Cioci Anieli z okazji urodzin, a którą wymalowałam akwarelami (była to moja pierwsza próba tymi farbkami) w sielski rozległy pejzaż, utrwalony fiksatywą:







U mnie wszystko wre - pędzle, farby, ołówki, książki, komputer. Powstają dwa nadnaturalnej wielkości kolorowe portrety świętych, malowana pszowska bazylika, w międzyczasie szykuję lekcję, poprawiam coś, bloguję, chodzę do dentysty... Nosi mnie okropnie i nie wiem, gdzie ręce włożyć, żeby z wszystkim zdążyć (a kupka z praniem rośnie;/). Myślę jednak, że dam radę. Na dowód mojego zaangażowania pokazuję niezamierzony efekt, jaki osiągnęłam przy wykonywaniu ostatnich prac miękkim ołówkiem (i to bez makijażu!)


Spokojnej nocy (spokojniejszej niż moja) dla Was! :D

sobota, 25 maja 2013

Serce z kamienia i naręcza kwiatów




Witajcie!

Wyobrażacie sobie? Niespełna miesiąc temu wracając z moimi Bliskimi i Przyjaciółmi z pysznego obiadu w Zwardoniu, gdzie Michał i Dawid mieli swoją prezentację (o której pisałam tu) i szurając nogami po polnej górskiej ścieżce natknęłam się na ... kamień w kształcie serca. Wymarzony wprost dla mnie! Idealny! Musi być mój - pomyślałam wtedy. Brak czasu i odpowiednich narzędzi, a także głębokość, na której tkwił kamień uniemożliwiły jego wydobycie. Cóż... pogodziłam się z jego stratą. Pewnie wkrótce znajdzie innego właściciela - przemknęło mi przez myśl.
Jaka moja radość była wielka w parę dni później, kiedy okazało się, że ów kamień wylądował u mnie na półce!!! To Jagoda i Dawid, którzy zatrzymali się w Zwardoniu na dłużej zrozumieli moją potrzebę. Uzbrojeni w odpowiednie narzędzia kamień wydobyli i dostarczyli go na Pszowskie Doły. Wiecie, jaką miałam niespodziankę i frajdę? :D
A potem na deser dostałam jeszcze fotorelację z akcji "Wydobycie serca Moni", za którą bardzo dziękuję Jagodzie, a którą się z Wami dzielę:




A tu już u mnie:



Wczoraj miałam bardzo intensywny dzień (o, który mój dzień nie jest ostanio intensywny?:). Ale dostałam tyle kwiatów, że pachnie nam teraz w pokoju jak w ogrodzie. A najlepsze jest to, że żadnych się nie spodziewałam.
Ten czerwony dostałam za wykład o śniegu w malarstwie, który przeprowadziłam w liceum plastycznym dla uczniów i zaproszonych gości:



Przepiękny, delikatny i pastelowy bukiet dostałam chwilę później od mojego Męża - tak bez okazji, chyba za to po prostu, że jestem:) Kwiaty są takie, jakie lubię. Trochę przypominają polne, dlatego włożyłam je do białej kanki na mleko. Wolę takie niż róże. Te fioletowe drobne kwiatuszki nawet kiedyś zbierałam na chorwackim wybrzeżu.






Pod wieczór odwiedzili mnie moi dawni uczniowie, z którymi miałam lekcje historii przez rok, kiedy zaczynałam pracę w szkole. Przynieśli ze sobą bukiet bzu i słodycze dla Lidki. Opowiadali, co u nich słychać. Pochwalę się, że wyrośli na wspaniałych młodych ludzi. Są harcerzami, więc wstępnie Lidkę zapisali już do zuszków;D Ewelinko, Justynko, Kubo - dzięki Wam!



Dziś Lideczka podarowała mi cudowne kwiaty z okazji przyspieszonego Dnia Matki. Zapewne zakup dokonał się w warunkach konspiracyjnych z Tatusiem;)






Co będę dziś porabiać? No, a jak myślicie? :)
Mam przed sobą paletę z moimi ukochanymi błękitami. W pokoju leżą dwie płyty o wymiarach 180x75 cm. Wszędzie panuje rozgardiasz. Pędzle, tubki z farbami, szmatki to będzie moja rzeczywistość przez najbliższe kilka dni. Boże Ciało już wkrótce, więc nie sposób, żebym próżnowała! Projekt jest ambitny, wymaga wiele wysiłku, a czasu jest mało. Tata robi fachowe konstrukcje w garażu, ja zajmuję się stroną estetyczną całości. Jak skończymy, to się Wam pochwalimy! Na razie nie trzymajcie kciuków, życzcie nam po prostu powodzenia!




Ściskam Was sobotnio!!! Dobrej, ciepłej niedzieli (brrr, jaki dziś ziąb;/)

PS. W imieniu swoim i mojej uczennicy Ewy Walickiej, która robi piękne zdjęcia i działa w stowarzyszeniu "FotoBalans" chciałam Was serdecznie zaprosić na bardzo ciekawie zapowiadającą się wystawę:


środa, 22 maja 2013

Jak rysowałam Julię




Witajcie!

Ostatnio wykonałam portret ślicznej roześmianej dziewczyny. Chciałam Wam pokazać krok po kroku, jak to zrobiłam. Spójrzcie:



Po wykonaniu szkicu naniosłam na twarz i włosy pierwszą warstwę ołówka (zazwyczaj jest to HB, ale u mnie to nie reguła, zależy od "porywu chwili"). Tam, gdzie padał cień, nałożyłam kolejną warstwę podkładu B2. Podkreśliłam też bardziej miękkim ołówkiem ciemniejsze krawędzie.
Kiedy cieniowałam, starałam się robić to metodycznie w niezmiennym kierunku, utrzymując pod kontrolą jednakową siłę nacisku. Celowo na razie pominęłam oczy i usta.


Potem suchym pędzelkiem rozprowadziłam ołówek, by nadać kresce większą miękkość, rozcierając tym samym przypadkowo część rysunku (poprawiam kontury później raz jeszcze). Następnie ołówkiem B6 zaznaczyłam oprawę oczu, tęczówki, usta, w końcu elementy tła.


Ołówkiem B8 zaznaczyłam źrenice, linię brwi, zębów. W międzyczasie dodałam kilka warstw cieniowania na twarzy, tam, gdzie uznałam to za stosowne. Pędzel cały czas był bardzo przydatny. Wstępnie wypróbowałam też skuteczność gumki chlebowej, zaznaczając jasne plamy na brodzie i zębach.


Tu widać kolejne warstwy cieni, dalsze miejsca wymazane gumką, roztarte w miejscach, gdzie przechodziły w cień. Wyraziściej podkreśliłam oczy i usta.


Element kluczowy to światło w oczach. Tym razem wystarczyło kilka pociągnięć gumką. Kiedy szkicowałam, cały czas kontrolowałam podobieństwo do modela. Miałam przed sobą zdjęcie i sprawdzałam, czy wszystkie "parametry" twarzy się zgadzają. O zgubienie podobieństwa naprawdę nietrudno. Jeśli się tak dzieje, na każdym etapie pracy konieczne jest wprowadzenie korekt.


Dopracowałam tło, zaznaczyłam jasne punkty, podkreśliłam cienie. Zacieniowałam włosy kilkoma warstwami, analogicznie do twarzy. Użyłam gumki do jasnych kosmyków.


Przy wykończeniu skupiłam się na detalach - kolczykach, łańcuszku, rozwianych na wietrze włosach. To te drobnostki świadczą o finalnym efekcie. Pogłębiłam czerń, skorygowałam kształt zębów, bo długo mnie nie zadowalał, zaznaczyłam ledwo widoczne fałdki na skórze pod oczami. I oto portret skończony.
Wszystko to oczywiście było

:)


A tak Julia prezentuje się na fotografii:


 Mam nadzieję, że Wam i przede wszystkim Julii portret się spodoba:)

Przesyłam moim drogim Czytelnikom mnóstwo pogodnych uśmiechów:)))

sobota, 18 maja 2013

Historia pewnego grillowania i niezapomniany widok




Witajcie w ten sobotni, przyjemny wieczór!

Jagoda, którą już mieliście okazję poznać, wczoraj "opowiedziała" mi, robiąc tym samym miłą niespodziankę, historię pewnego spotkania przy ruszcie;) Przekazuję Wam dalej! (tekst pogrubioną czcionką jest autorstwa tej zdolnej fotografki):


Wy tam sobie grillujcie, a ja sobie chlebek wszamię - pomyślała Lidka, a co pomyślała - tak zrobiła 


Tymczasem również niedaleko grilla:
-Hmm, myślicie, że jak dam Lidce kwiatki, to mi pożyczy tego kociaka?


I czasem można wyglądać trochę niewyraźnie... 


Mała narada z Mamusią... Czy on jest tego wart?


(tu chyba nie trzeba komentarza  ) 


Potem przychodzi pora na poważne rozmowy...


Dobra! Teraz!
Póki rodzice zajęci rozmową  

Koniec!!!





Kochana, piękna historia! Ja też coś o historii wiem (tej szkolnej), choć aż tak ciekawie opowiadać nie umiem! ;D
 Dla Ciebie (poznajesz piasek?):




A to zobaczyłam dziś po południu za oknem:


Powalający widok!

Taka "powalona"  żegnam się z Wami. Dobrej niedzieli!