niedziela, 31 sierpnia 2014

Raj u KAPIASA



Kochani!

Wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad statystyką Waszych odwiedzin na moim "sercem malowanym" blogu. Dla mnie te liczby są rosnące tak drastycznie, jak proporcjonalnie spada temperatura na dworze. Fantastycznie! Dziękuję Wam!

Dziś chcę pokazać parę zdjęć z miejsca niezwykłego, zaskakującego w każdym swoim hektarze, zielonego, żyjącego i co dla mnie najważniejsze - momentami pachnącego lawendą i włoską kawą, cieszącego oko śródziemnomorskim klimatem. Nie będę zresztą wysilać się, by coś sensownego o ogrodach KAPIAS (tu kliknij) napisać, bo i tak mi się to nie uda, a i zdjęcia pewnie nie będą oddawały w pełni uroku tego miejsca. Spróbuję jednak parę kadrów przemycić.
Zobaczcie:



Toskania... Kto śmiał takie malowidła poczynić przede mną?! ;) To straszne, że są takie piękne!








To włoskie patio mnie oczarowało. Stawiam dobre ciasto, jeśli okaże się, że moja krew nie jest takiego koloru jak te drzwi i okiennice - i wcale nie dlatego, że mam królewski rodowód, ale dlatego, że z tą barwą mi zawsze po drodze.




Wiecie, jak w takim miejscu smakuje kawa? Wolę sobie nie przypominać! ;P















Doskonałe miejsce na plenery ślubne:



Lidzia też już trenuje pozowanie:







To właśnie te dwie osoby sprawiły, że ogród wydał mi się jeszcze piękniejszy:




Kiedy patrzę na zdjęcie poniżej, myślę: "Afryka"! Nie wiem, czemu...




Lil delektuje się chwilą na moich kolanach. Lubię te niebieskie okulary. Nigdy ich nie założyłam na nos, ale nie mogę się z nimi po prostu rozstać. Wystarczy kilka ruchów, by je poskładać i zmieścić w kieszeni:







Byłam oczarowana ogrodami w Goczałkowicach. Nie mogąc odżałować wakacji we Włoszech, miałam namiastkę Italii u siebie. A ile nowych inspiracji?
Polecam każdemu wizytę w tym zaczarowanym miejscu, które jest jak dobra książka - za każdym razem, kiedy się ją czyta, odnajduje się w niej coś nowego. Ja tam jeszcze się zjawię!

Przesyłam Wam serdeczne pozdrowienia! Do następnego razu.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Dom w zieleni na urodziny



Kochani!


Moja ciocia wpadła na pomysł, by podarować swojej siostrze i szwagrowi z okazji okrągłej rocznicy urodzin nietypowy prezent - obraz, który miał przedstawiać ich dom z pięknym ogrodem, z gospodarzami włącznie. Takie zamówienie to dla mnie nowość. Lubię jednak twórcze wyzwania, szczególnie, że było to zlecenie "z dreszczykiem", które wymagało ścisłej konspiracji i umiejętnego obfotografowania posesji bez wzbudzania podejrzeń:




Na szczęście tylko Barney się zorientował, że intruz łypie zza krat bramy trzecim okiem w ręce;)





Gotowy obraz prezentował się tak:




Detale:

















Ciocia, która zamawiała obraz i ciocia, która go otrzymała bardzo były zadowolone z efektów moich starań. Poniżej fotorelacja:














Dzięki, Michałku, za te zdjęcia! Śliczne mam Ciocie, prawda?
Warto było zarwać kilka nocek dla tych wzruszających momentów:)



Świetnie spędziliśmy czas na przyjęciu urodzinowym. Lidka okazała się prawdziwą lwicą parkietu. Pierwsza wyszła na środek, podniosła ręce do góry, zamknęła oczy, obróciła się parę razy wokół własnej osi i zaczęła pląsać. Potem oczy otwarła i dała prawdziwego czadu, co widać:




I tak oto szczęśliwie skończyła się historia z obrazem i z dzisiejszym postem.
W następnym pokażę Wam miejsce, które wczoraj poznałam, a które doprowadziło mnie do łez i o którym nie mogę spokojnie myśleć, bo dostaję palpitacji serca.

Ściskam Was cała jeszcze rozdygotana!

PS. Dla uniknięcia dwuznaczności informuję, że wyraz twarzy mojej cioci na tym ostatnim zdjęciu oznaczał wzruszenie, a nie politowanie - bo ktoś już mnie o to zagadnął ;)

sobota, 23 sierpnia 2014

Matka Boża Pszowska mojego pędzla




Podobno widzą go tylko ci, którzy mają dobre serce i czyste intencje. Jest subtelny, rozjaśniający twarz. Nawet jeśli dla kogoś nie dostrzegalny piękny jest uśmiech Matki Bożej z Pszowa.
Szczęśliwie całkiem niedawno mogłam mu się stale przyglądać w trakcie malowania. Choć praca była dość żmudna, warto było. Kasi - zamawiającej wizerunek maryjny w prezencie ślubnym dla swoich przyjaciół - zrobiło się ciepło, kiedy go zobaczyła. Widziałam Jej zaskoczenie. Miłe są takie chwile:)













Z tyłu obrazu napisałam odręcznie dla Młodej Pary dedykację, której autorką jest Kasia.




Kasiu - dzięki Ci za zaufanie, słowa uznania, a przede wszystkim zaś za piękne świadectwo gorącej, żywej wiary. Nowożeńcom składam najlepsze życzenia: wielu Łask na drodze małżeńskiego powołania. Niech Maria opromienia uśmiechem każdy moment Waszego wspólnego życia.



Mam Wam do pokazania jeszcze jeden obraz, też prezent, też na pamiątkę, ale o skądinąd całkiem innej tematyce. Już wkrótce!






PS.
Na zdjęciu powyżej kolory mojego życia! Dlaczego dopiero tuż przed trzydziestką odkryłam, że tak bardzo kocham malować?!?

sobota, 16 sierpnia 2014

Mój Kraków. Projekt "Rama" w tle



Kochani!

To Sienkiewicz powiedział, że każdy cywilizowany człowiek ma dwie ojczyzny - własną i Włochy. W mojej topografii istnieją trzy szczególne miejsca, małe ojczyzny: Pszów, Rzym i ... Kraków właśnie.
Dziś chcę Wam pokazać Kraków moimi oczami, odbity w szybach okien i witryn, widziany zza bram, średniowieczny i współczesny, nostalgiczny i dynamiczny zarazem, Kraków sióstr zakonnych i straży miejskiej, pełen turystów, mimów, gołębi, restauracji, gdzie zza każdego węgła wygląda historia...

























Oto nieco rozmazany dowód na to, że jeden z najważniejszych punktów programu mamy zaliczony - odwiedziny u smoka! Przerażona minka Lidki mówi sama za siebie, na szczęście jej mama jest dzielna jak rycerz, gotowa bronić dziecka do ostatniego tchnienia :)





Była jeszcze Msza w katedrze na Wawelu przy Ołtarzu Koronacyjnym z udziałem chóru, piękna, wspaniała i podniosła, zapadająca głęboko w serce. O takich momentach w życiu trzeba by było pisać wiersze!






***






Poza urlopowymi wypadami działamy twórczo:





O tym, co wynikło z malowania starej ramy białą farbą do szkła napiszę wkrótce, bo na razie w głowie mgławica pomysłów. Jedno jest pewne - będzie oryginalnie!

Cudownej niedzieli! Ja zaczynam urlop:)

czwartek, 7 sierpnia 2014

Pastelami po raz pierwszy


Od dawna do pasteli miałam awersję (bo jak tu sztyftem namalować oko?), dopóki nie dowiedziałam się, że istnieją pastele w kredce (to ci dopiero odkrycie w wieku lat prawie trzydziestu!). Jednak tych ostatnich nigdy nie miałam w ręce, a kiedy już o nie pytałam, to nigdy w sklepie nie było.
Ostatnio dostałam zamówienie na portret dziewczynki w kolorze. Zwykłe kredki odpadły w przedbiegach, gdyż to czasochłonne byłoby zajęcie. Farby nie wchodziły w rachubę, bo portret miał być na papierze. Akwarele mogłyby się sprawdzić, ale do nich talentu nie mam.
Pozostały pastele, w dodatku sztyftowe... Cóż, raz kozie śmierć. Wyszło, jak widać poniżej:










Magda, która zamówiła obraz do kapliczki, a z którego była bardzo zadowolona, przysłała mi to zdjęcie:


Poznajecie? Madziu, raz jeszcze bardzo Ci dziękuję za przemiłą współpracę!!!






A ja - do dzieła! Kolejny obraz na blogu niebawem. Pszowiki od razu będą wiedziały ;)




PS. Mam na koniec jedno życzenie: jeśli dotarłeś do tego PS-u, uśmiechnij się teraz do mnie, proszę! :)

sobota, 2 sierpnia 2014

Na 50-tą rocznicę ślubu i na tropie piękna



Kochani!

Ile ciepłych słów zebrałam po opublikowaniu zdjęć mojego ostatniego obrazu! Dziękuję za nie.

Dziś pokazuję niewielki ołówkowy portret wykonany w ekspresowym - jak na moje możliwości - tempie. Cała trudność polegała na ograniczeniu czasowym i na nie najlepszej jakości zdjęciu.
Ważne, że się spodobał.






A ja zamiast sprzątać, jak zwykle robię wszystko, by tego uniknąć.
Na przykład szukam ładnych ujęć w miejscach, gdzie nikt ich się nie spodziewa:



na talerzu:



za zasłonką (z apaszki!):



na parapecie:




W wolnych chwilach (po sprzątaniu) namiętnie zaczytuję się we:



albo poluję na czyjś uśmiech (nieraz bezskutecznie, jak widać):



A dziś umieramy z upałów.......................................................................


Dużo radości, uśmiechów tysiące, Drodzy!