poniedziałek, 30 stycznia 2012

Sprawa

Jeśli zajrzałeś na ten blog, proszę, nie siedź z założonymi rękami i jak najszybciej zostaw swój komentarz. Treść dowolna. Może być "ble, ble"... Chcę jedynie sprawdzić, czy mam dobre ustawienia w projekcie. Z góry dziękuję:)
I zapraszam częściej!




Popołudniowa kawa


Jedna z milszych chwil w ciągu dnia, kiedy można usiąść wygodnie z książką na kolanach, poduszką pod bokiem, spokojnie kontemplować pejzaż za oknem, myśleć, czytać, odpoczywać, to, u mnie zazwyczaj, wczesne popołudnie. Córeczka śpi po obiedzie, a ja, zostawiając z premedytacją niedomyte talerze w zlewie, okruszki na dywanie i pranie na suszarce szybko gotuję wodę na kawę, żeby wykorzystać wolny czas, posłuchać tykania zegara w kuchni, pomarzyć. My, mamy, w końcu też mamy do tego prawo:)
Zrobiłam kilka zdjęć z filiżanką i ciastem:






Jestem wielką miłośniczką kawy. Ciasta niestety też... 




Jest ono dziełem cioci Anieli. Jak ona je robi, nie wiem, ale smak ma fascynujący!





A kiedy jest Wasz coffee time?

sobota, 28 stycznia 2012

No place like home

"Home is where the heart is", "Home is where your story begins", "Home sweet home"... Ostatnio zamarzyło mi się cokolwiek - zawieszka, wycieraczka, najlepiej poduszka - z napisem HOME. Maszyny do szycia, nie mam, ba! szyć nie umiem, zrobić wycieraczkę? dość duże przedsięwzięcie (jak na razie). Ale zawieszka jest!



Zostało mi plastikowe przezroczyste opakowanie po podkładkach pod kubki zakupionych w Biedronce. Wystarczyło kilka gałązek, które włożyłam do środka i trochę białej farby akrylowej. Zawieszka wisi przy schodach prowadzących na nasze pięterko i gościom się podoba. W końcu nie ma jak w domu!




Miłego weekendu!


czwartek, 26 stycznia 2012

Kuchennie, nieco wiejsko, nieco skandynawsko


Zaczynam trochę nietypowo, bo od kuchni... Ale nie mogłam się powstrzymać przed pokazaniem Wam nowej półki, która jest zawieszona nad stolikiem w naszym aneksie kuchennym i niezmiernie, każdorazowo, cieszy moje oko. Deska została zakupiona w Castoramie, pomalowana emulsją na biało. Tata dodał z boków podpórki i umocował aluminiowy pręt. Wystarczyło kilka haczyków, by zawiesić na nim filiżanki. Starałam się zminimalizować koszta, nawet jeśli chodzi o dekoracje.



Zwinęłam mamie stare, zakurzone pojemniczki na przyprawy w stylu rustykalnym z ozdobnymi wieczkami i błękitnymi malowanymi kwiatami. Niektóre z nich przewiązałam sznurówką. W tle widzicie figurkę wróbla, na którą "chorowałam", odkąd ją zobaczyłam na sklepowym regale. Mąż się w końcu ulitował...



Po obiadkach córeczki typu "gerber" zostało mi wiele słoików. Szkoda było wszystkie wyrzucać, więc powstały takie niby świeczniki, niby wazony przewiązane kawałkiem jutowego sznurka.


Wśród tysięcy pocztówek i listów, które od dziecka chowam do kartonowych pudeł, leżała taka oto kartka. Przyszła pora, by ujrzała światło dnia: zasypana wieś, gołe drzewa, skromne domki, wydeptana ścieżyna - wypisz wymaluj Pszowskie Doły, na których mieszkam.
A dla Was: po cukierku:)


Dzień dobry

Jestem! Z czego  ogromnie się cieszę:) Zakładanie bloga wcale nie było tak trudne, jak mi się zdawało. Mówiłam sobie: "Coś ty, Monia... Zapomnij!" A dzień w dzień, do późnych godzin nocnych, przeglądałam Wasze piękne blogi, zazdrościłam odwagi, pomysłów, talentu. Być może nieraz braknie mi kreatywności i środków, ale póki co, chcę się z Wami podzielić tym, do czego już doszłam i do czego jeszcze zamierzam dojść - na takim moim własnym, historyczno-artystycznym, domowym, dwudziestosiedmioletnim poziomie:)
Zapraszam do mojego świata i proszę o ciepłe przyjęcie.




Mieszkam w ustronnej okolicy, prawie pod lasem. Czy nie pięknie?