Dziś wieczorem powstał obraz - oblicze Pana Jezusa namalowane na kropli krwi.
Praca sprawiła mi dużo satysfakcji, ale też skłoniła do refleksji. Jak oddać cały ogrom cierpienia Jezusa w przeddzień Męki? Jak oddać nieskończoną dobroć oczu Boga? Jak w ciele zamknąć Absolut?
Malowidło powstało w przeciągu godziny. Przypuszczam, że gdybym mogła je tworzyć dłużej i poprawiać do woli, to i tak zapewne powtórzyłabym za siostrą Faustyną: "Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?"
Ostatnio trochę czytałam o ikonach. Ot chociażby, że nasze zbliżenie do Boga polega na "upodobnieniu się do obrazu Chrystusa nie dlatego, że się weń wpatrujemy, lecz dlatego, że niczym w zwierciadle odbijamy Jego światło" (M. P. Markowski). Jakie to niesamowite, prawda?
O ikonach, ich głębi, znaczeniu teologicznym i moim nimi zachwycie można rozprawiać godzinami. Teraz nie pora na to. Do tematu jeszcze wrócę. Tak mówi mi serce:)
Kochani, dobrze przeżyjcie nadchodzący czas!
Mogę tylko powiedzieć - BOSKO!
OdpowiedzUsuńRed
Dzięki Redzie! Pochwała z ust artysty jest dla mnie tym cenniejsza!:)
UsuńMonia - Jak żywy.
OdpowiedzUsuńSylwuś, dzięki!!!
UsuńPrzejmujący wzrok a w oczach miłość i cierpienie...
OdpowiedzUsuńŚlicznie Monia:)))
Niech te dni będą pełnę takiej zadumy i refleksji...
Dziękuję, błogosławionych Świąt dla Ciebie!
UsuńW godzinę! Moniś Ty to jesteś "super dokładny expres";)
OdpowiedzUsuń