wtorek, 14 lutego 2012

Nasze Rivendell

Jak obiecałam, dziś o kwietniku. Mąż ostatnio namówił mnie na seans domowy reżyserskiej wersji "Władcy Pierścieni", który trwał tyle godzin, że trzeba go było rozłożyć na siedem wieczorów (z przerwami na karmienie i usypianie Maleńkiej). Jestem jeszcze w klimatach Śródziemia, w głębinach Morii i na stepach Rohanu. Stąd też porównanie naszego salonowego kwietnika do krainy elfów. Sprawdźcie, czy faktycznie coś jest na rzeczy czy znów lekko przesadziłam;)







A to "prawdziwe" Rivendell (obrazek pobrany ze strony www.nickmeador.org):


Myśleliśmy o jakimś "normalnym" kwietniku, ale miało być oryginalnie i tanio. Wyszło tanio na pewno, a nawet darmowo (nie licząc roślin), bo pieńki leżały u nas na podwórku, oryginalnie chyba też, nietypowo jednak z całą pewnością. Nasi goście po wejściu do pokoju stwierdzili: "Ale busz! Jak w lesie!" Poczytałam to sobie za komplement, nie mówiąc im jednak, że to dopiero początki w tym temacie.
 Ważne, że na razie jest moja ukochana mirta (jeszcze bez zawieszki), jest też obowiązkowo bluszcz, dracena (na życzenie Męża) i wspaniały cyprys na pniu w wiklinowym koszu (cudo!).




Jakość zdjęć nie powala, światło było za ostre, a nasze "szkło" też już wysłużone.
Tenna'ento lye omenta!






4 komentarze:

  1. Lawenda zakupiona na allegro oczywiście:)Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. piekny kącik ,latarenki boskie;-) p.s uwielbiam ,,Władcę pierscieni''

    OdpowiedzUsuń
  3. pieńki i koszyk z wikliny super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. troszeczkę przesadzone ale tylko troszeczkę...

      Usuń

Dziękuję za Wasze komentarze:) Zapraszam ponownie!