piątek, 10 lutego 2012

Lutowe impresje

Wczoraj razem z Mężem odbyłam cudowną podróż. Nie na długo, nie daleko, ale wspaniale wypoczęłam, dobrze zjadłam i... nieźle wymarzłam! Mam teraz katar i gardło szwankuje, ale co tam! Sami zobaczcie:


W Koniakowie przy drodze wiodącej na górę Ochodzitę stoi karczma. Tam zatrzymaliśmy się na pyszny obiad:




Miałam dylemat co wybrać:


W końcu zamówiliśmy zupę z prawdziwków...: 


drugie danie (nie pokażę, dziś piątek:) oraz kawę (hmmmm...):



Atmosfera była iście walentynkowa :*


Potem był spacer po lasach Kubalonki:




I herbata na rozgrzewkę (+ dodatek oczywiście):



My, zmarznięci, ale szczęśliwi:



Mąż pozwolił zamieścić swoje zdjęcie na blogu, ale tylko takie, na którym odbija się w lustrze zawieszonym u sufitu. A szkoda, bo tak mi się podoba...








1 komentarz:

  1. Piękne zazdroski szydełkowe.
    Postanowiłam dodać kolejny komentarz, ale z tamtym bardzo się ledwie uporałam. Trudno było udowodnić, że nie jestem automatem bo taka informacja się pojawia. Korzystam z tabletu i takie weryfikacje językowe są dla mnie utrudnieniem aby napisać komentarz. Zawsze jak wchodzę na blog i chcę komuś wystawić komentarz czasem piszę dość długi i pojawiają się znaki do przepisania to mam z tym problem. Samej też włancza mi się utomatycznie ta informacja i wtedy dostaję wiadomość z proźbą o wyłączenie tego.
    Ułatwieniem byłoby gdybyś wyłączyła tę opcję.
    Fajnie poznać nową blogerkę.
    Pozdrawiam serdecznie!
    Iza

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze:) Zapraszam ponownie!