Dziś nabieram oddechu, odpoczywam od ołówka i pędzla i pokazuję Wam mój stolik, na którym zagościła gałązka choinki, choć to przecież maj, nie grudzień. Przyczyną pojawienia się "zieleniny" było popołudniowe obcinanie czubków choin, które rosną przed domem wzdłuż płota.
Gałązkę wetknęłam do butli na wino, której używał mój Dziadek, a która zakurzona stała w piwnicy. Ostatnio bardzo polubiłam wszelkie szklane pojemniki, wazony, butelki wypełnione wodą, które kojarzą mi się ze świeżością, czystością, przejrzystością.
Pokój oglądany na zdjęciach i tym samym kolory ścian "odziedziczyłam" po bracie, co oznacza, że nie będziemy tu dyskutować o gustach, ale swoją wizję już mam:)
Życzę miłego wieczoru:)
Oryginalna butla i kolorek ma świetny!Jak to dobrze,że ją uratowałaś z czeluści piwnicy!
OdpowiedzUsuńŻeby tylko tą butlę!;)
UsuńBracia i ich gusta, mój wiecznie mówi "na biało..??" A ja wcale aż tak biało nie mam!! :DDD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam1!!